niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział siedemnasty .

Heej :) 
Dodaję rozdział oglądając Rodzinkę Addams'ów :D 
Świetny film! Naprawdę polecam!
Wybiło mi już 7000 wyświetleń! Naprawdę dziękuję, wiele to dla mnie znaczy :)
No i jak Wam się podoba nowy szablon? Bo mi baaardzo!
Podziękowania dla bee. z Zaczarowanych ^^

No to tyle. Czytajcie i komentujcie ;*


Damon
Ciemny loch, zatęchłe, nieświeże powietrze i piękna, choć nieprzytomna kobieta siedząca na metalowym krześle. Ciemne, brązowe włosy opadały bezwładnie na smukłą, gładką twarz. Ręce miała przywiązane do podłokietników, specjalnym sznurem, nasączonym werbeną.
Podszedłem teraz bliżej i zacząłem ściągać z jej ciała biżuterię, ponieważ nie wiedziałem, co chroni ją przed słońcem.
- To kiedy zaczynamy jasełka? – zapytałem, gdyż usłyszałem kroki Klausa.
Pierwotny oparł się o framugę drzwi i westchnął. 
- Werbena powinna niedługo przestać działać.
- To co? Może Burbon?
Klaus wzruszył ramionami, w taki sposób, że uznałem to za zgodę.
            Poprowadziłem nas do salonu, gdzie zastaliśmy Stefana. Brat siedział w fotelu i pił Whiskey z colą. W całym pomieszczeniu słychać było delikatną, relaksacyjną melodię, którą mógł puścić tylko i wyłącznie blondyn. Najprawdopodobniej nie wytrzymamy tu zbyt długo, bo pozasypiamy. Klaus jedynie zerknął na mnie z ukosa, a ja dobrze wiedziałem, co mu chodzi.
- Burbon? Czy Whiskey? – zwróciłem się do Klausa.
- A ty  co pijesz?
- Pff… Jeszcze pytasz – uniosłem butelkę Burbona do góry, a następnie nalałem trunek do szklanki.
- No to ja też – powiedział i usiadł na kanapie.
            Z drewnianego barku wyciągnąłem drugą szklankę i napełniłem ją płynem. Stefan obserwował mnie i Klausa, ale nic nie mówił. Podałem szkło pierwotnemu, a później usiadłem na oparciu sofy. Zrobiło się trochę… Niezręcznie. Nikt się nie odzywał. Cisza była przerywana jedynie odgłosami przełykania płynów. Nie minęło dwie minuty, a ja już nie mogłem wytrzymać. Muzyka irytowała mnie coraz bardziej, a dziwne zachowanie Stefana jeszcze to wzmacniało.
- Co robiłeś, bracie? – postanowiłem coś powiedzieć.
- Byłem w szkole i niedawno wróciłem – powiedział krótko i jakby od niechcenia.
Uniosłem brwi i gapiłem się na niego, jednak ten nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Odwróciłem się w stronę Klausa i kiwnęliśmy porozumiewawczo głowami.
- No to może zostawimy cię w spokoju – rzekłem i wstałem z miejsca. Klaus uczynił to samo – Miłej nocy.
            Chłopak nie odpowiedział. Cały czas wpatrywał się w ścianę naprzeciwko i sączył Whiskey. Kiedy schodziliśmy do piwnicy mruknął coś do siebie. Nie zdołaliśmy zrozumieć, ponieważ powiedział to bardzo, bardzo cicho.
- Idiota – westchnąłem, a Klaus zaśmiał się.

Wchodziliśmy do pomieszczenia, gdzie trzymaliśmy wampirzycę, kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałem i okazało się, że była to Elena. Gestem pokazałem hybrydzie, że muszę wyjść na korytarz, on przytaknął i powiedział, że idzie zobaczyć, co z naszym więźniem.
            Usiadłem na schodach.
- Jak wam idzie? – zapytała Elena.
- Nijak. Jeszcze nie odzyskała świadomości, ale Nick powiedział, że werbena powinna przestać działać w najbliższym czasie. A jak u ciebie?
- Doooobrze – ziewnęła – Leżę w łóżku i nie mogę zasnąć.
- Też chciałbym teraz leżeć w łóżku, ale niestety – taka praca.
- Skończcie to szybko, to może zdążysz się położyć przy mnie – powiedziała sennym głosem.
- Postaram się.
- Damon! – Klaus zawołał mnie.
- Eleno, muszę kończyć.
- Pamiętaj, czekam na ciebie.
            Rozłączyłem się i uśmiechnąłem. W ciągu sekundy znalazłem się koło Klausa. Siedział na krześle i groźnym spojrzeniem wpatrywał się w wampirzycę. Kobieta była osłabiona, jednak nie brakowało jej siły, żeby uśmiechać się drwiąco. Wyglądała na zadowoloną z siebie, a na dodatek uważała się za lepszą.
- Katherine.
- Klaus.
Pierwotny i wampirzyca w dalszym ciągu mierzyli się wzrokiem.
- Dobra, koniec tych zalotów – wtrąciłem się – Powiesz nam po dobroci, czego szukasz w Mystic Falls albo…
- Mam zacząć się bać? – udawała przerażoną.
- Albo wykorzystamy inne techniki, żeby to z ciebie wydusić. Więc jak? – zapytałem miłym tonem, nie przejmując się jej minami.
- Próbujcie – prychnęła.
- Damon, chodź na chwilę – Klaus wstał i zawołał mnie na stronę.
            Wyszliśmy z pomieszczenia i zamknęliśmy drzwi. Stanąłem przed Klausem i spojrzałem na niego wyczekująco.
- Bezsensu żebyś tutaj zostawał. Dam sobie radę sam – powiedział.
- Czekaj, mówisz, że przeszkadzam? – uniosłem brwi.
- Nie! Mówię tylko, że na razie nic z niej nie wyciągniemy. Muszę z nią porozmawiać i poobserwować, co na nią działa – szeptał – Chodzi mi o to, że nie musisz przy tym być, bo do niczego się nie przydasz.
- Na pewno?
- Naprawdę. Idź się przespać, a jutro pogadamy i obmyślimy, co dalej.
            Skorzystałem z propozycji i pożegnałem się z przyjacielem. Poszedłem do sypialni i ubrałem czarne jeansy i koszulę. Następnie pojechałem do Eleny.

Elena
            Leżałam w łóżku i próbowałam zasnąć. Po telefonie do Damona uspokoiłam się trochę i udałam się do krainy Morfeusza od razu po zamknięciu oczu. Na zewnątrz było chłodno, ale zostawiłam otwarte okno, na wypadek wizyty Damona. Wiał zimny, porywisty wiatr i szeleścił liśćmi drzew, jednakże nie zdołał mnie obudzić.
            W pewnym momencie coś ciężkiego opadło obok mnie na łóżko. Podskoczyłam, jak oparzona i o mały włos nie krzyknęłam, budząc wszystkich domowników.
- Boże, Damon! – syknęłam, kiedy zobaczyłam mężczyznę z głową w poduszce. Leżał bezwładnie i nawet nie podniósł się, żeby na mnie spojrzeć.
- Hm? – mruknął.
- Ja cię kiedyś zabiję! – uderzyłam go poduszką, a następnie opadłam na łóżko.
            Mężczyzna objął mnie ramieniem i przysunął do siebie nic nie mówiąc. Jego kruczoczarne włosy były w całkowitym nieładzie. Zauważyłam jedynie, że miał świeże, czyste i niepomięte ubranie.
- Co tak szybko? – spytałam.
- Klaus zaproponował, że jej przypilnuje, więc skorzystałem – powiedział, uniósłszy delikatnie głowę.
- Oh, jak miło – odparłam i przysunęłam twarz bliżej niego.
             Damon otworzył swoje piękne, magiczne, czarujące i błękitne oczy. Jedną ręką pogładziłam go po policzku, natomiast on zaczął jeździć opuszkami palców po moich plecach. Wampir opowiadał, że jutro czeka go ciężki dzień, że nie wiadomo, co z tą całą Katherine, nie wyjaśniła się jeszcze sprawa ze Stefanem… Jednym plusem było to, że starszy Salvatore mógł być w pensjonacie o której chciał, więc mogliśmy być chwilę razem.
Nie wiem, kiedy zamknęłam oczy, a gdy się obudziłam dopiero zaczynało świtać. Damon w dalszym ciągu spał, więc wymknęłam się z łóżka najciszej, jak potrafiłam. Mężczyzna nawet się nie ruszył. Poszłam do łazienki i umyłam się; zęby, włosy, twarz. Następnie znalazłam tam świeże jeansy i T-shirt, więc przebrałam się. Wróciłam do pokoju, a Damona nie było. Na łóżku znalazłam jedynie karteczkę:

Dzwonił Klaus, musiałem wyjść.
Kocham Cię,                                                    
                                                 D.

Uśmiechnęłam się do siebie, czytając ją. Zeszłam na dół i postanowiłam zrobić sobie śniadanie. Cały dom pozostawał cichy. Jenna i Jeremy jeszcze spali, więc nie miałam z kim porozmawiać.
Na zewnątrz świeciło słońce, ale było zimno. W dalszym ciągu wiał wiatr i w powietrzu czuć było zbliżającą się zimę. Było bardzo wcześnie. Ptaki dopiero zaczynały poranny koncert, psy powychodziły z bud, a niektórzy wybrali się na jogging. Obserwowałam ten świat, popijając kawę i zagryzając ją tostami. Drzewa uginały się pod naporem wiatru, wyglądały, jak gdyby oddawały komuś lub czemuś hołd. Mimo tego jesień, tego roku, była piękna i pełna niespodzianek.
Zdecydowałam się dzisiaj nie robić nic. Tak dokładnie. Mieć jeden dzień bez myślenia, bez przyjaciół, bez zmartwień… Po prostu jeden dzień totalnego luzu. Zamknę się w pokoju, wyłączę telefon i zrobię sobie wolne. Jednakże… Muszę napisać do Damona, bo może mieć pewne podejrzenia. No nie wiem… Że ktoś mnie porwał, zabił, wyssał krew, czy cokolwiek z czarnego scenariusza.
Posprzątałam w kuchni i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, a następnie wzięłam z szafki telefon. Napisałam do Damona, żeby się nie martwił, bo dzisiaj nie będę odbierać telefonów i biorę sobie jednodniowy urlop. Po chwili dostałam wiadomość zwrotną, że przyjął to do wiadomości.
Zadowolona położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Czułam się dziwnie. Tak… Beztrosko. Byłam zrelaksowana i szczęśliwa. Starałam się nie myśleć o moim drugim świecie; wampirach, czarownicach i tego typu rzeczach. Wyobrażałam sobie Damona, jako radosnego, czarującego, przystojnego, NORMALNEGO chłopaka. Klausa, jako przyjaciela, a Caroline i Bonnie, jako zwykłe, najlepsze przyjaciółki, z którymi mogę pogadać o chłopaku, szkole, czy na jaki kolor pomalować paznokcie.
Zastanawiając się nad swoim życiem, usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Eleno – był to Jeremy.
- Proszę!
Otworzył drzwi i wystawił jedynie głowę.
- Masz coś dzisiaj w planach? – spytał.
- Tak – uniosłam brwi – A co?
Chłopak nie odpowiedział, a jedynie się uśmiechnął.

Damon
            Dochodziła godzina 13. Od dłuższego czasu próbowaliśmy wydusić z Katherine potrzebne informacje. Niestety… Kobieta śmiała się nam w żywe oczy i nie przejmowała się torturami. Była twarda, ale miałem przeczucie, że Klaus trzyma coś ciekawego, coś, co przekona ją do mówienia.
            Wstrzyknęliśmy jej teraz dosyć dużą dawkę werbeny, gdyż chcieliśmy chwilę odpocząć. Kobieta przez kilka sekund szamotała się z bólu, jednakże po chwili uspokoiła się i straciłą przytomność. Wraz z Klausem poszliśmy do salonu i rozwaliliśmy się na kanapach. Sam nie byłem tak wykończony, jak pierwotny, który odgrywał w tym wszystkim kluczową rolę, ale uwielbiałem nic nie robić.
- Myślisz, że zacznie gadać? – zapytałem.
- Myślę, że tak. Problem w tym, że nie wiem kiedy.
- Zawiodłem się na tobie. Byłem pewien, że pójdzie z nią dużo szybciej, dużo szybciej.
Hybryda podszedł do barku i nalał sobie Szkockiej. Spojrzał na mnie pytająco, ale pokiwałem przecząco głową. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i sprawdziłem, czy ktoś się nie odezwał. Okazało się, że nie.
- No to, jaki mamy plan?
- Robimy to, co wcześniej. Prędzej, czy później musi pęknąć – odpowiedział stanowczo Klaus.
            Chwilę się nie odzywaliśmy, pogrążeni we własnych myślach. Mieliśmy duży problem z Katherine. Do tej pory nie powiedziała niczego, co przynajmniej naprowadziłoby nas na jakiś trop.  Była uparta, co przypominało mi trochę Elenę. Teraz przynajmniej wiem, po kim to ma. Jak widać szatynka miała ciekawych przodków.
- Kontaktowałeś się z Rickiem? – zagaił Klaus.
- Widziałem go dzisiaj, jak wychodził. Opowiedziałem mu trochę, co się wydarzyło.
- Dobrze. Trzeba po niego zadzwonić, bo mogą nam się przydać jego zabawki.
            Kiwnąłem głową, a następnie wybrałem numer do nauczyciela. Powiedziałem mu, żeby przyjechał. Zgodził się bez żadnego problemu. Rozłączyłem się zanim szatyn zaczął gadać o jakiś pierdołach. Zauważyłem, że pierwotny idzie dolać sobie trunku, więc wykorzystałem sytuację i poprosiłem o to, aby nalał również mi.
- A co z Eleną?
- A co ma być? – uniosłem brwi.
- Chodzi mi o to, czy ją informowałeś, o postępach?
- Aaa… Tak, to znaczy nie. Ymm… Mam na myśli… Byłem u niej w nocy, ale nie rozmawiałem z nią o tej sprawie. A z resztą zrobiła sobie dzisiaj wolny dzień.
- Wolny dzień? – uniósł brwi – Od czego?
- Od wampirów.
            Hybryda roześmiał się, natomiast mnie naszła ochota go uderzyć.
- Z czego się śmiejesz? – warknąłem.
- Bo od tego nie można zrobić sobie dnia wolnego – ostatnie słowa mocno zaakcentował – Założę się, że w ciągu tego dnia, będziesz zmuszony jej coś powiedzieć związanego z naszym światem.  
- Dobra, zakład stoi – powiedziałem pewnym głosem, choć nie byłem do końca pewny.
            Uścisnęliśmy sobie dłonie, a następnie Klaus rozporządził, że idziemy pobawić się w policjantów. Nadszedł czas, aby ponownie  porozmawiać z Katherine.
            Chcąc, nie chcąc musiałem tam iść i spędzić godziny, siedząc i obserwując poczynania Klausa. Był on aż za dobry w torturowaniu i po prostu się nudziłem. Czasami próbowałem wtrącić coś od siebie, jednak moje metody kompletnie się nie sprawdzały.
Wróciliśmy do piwnicy w momencie, kiedy kobieta się ocknęła. Uchyliła delikatnie oczy, a następnie uśmiechnęła się do nas sarkastycznie.
- Mmm… Cześć, chłopcy. Co tam u was słychać? – mruknęła uroczo, ale ton jej głosu na mnie nie działał. Trudno było mi się przyzwyczaić, że wygląda, jak Elena, ale charakterami różniły się w znacznym stopniu.
- U nas dobrze, prawda Damon? – zapytał mnie pierwotny.
- Prawda, przyjacielu – odpowiedziałem i oparłem się o ścianę.
- Więc… Chciałabyś z nami porozmawiać?
- Hmm… Nie.
- W takim razie, my sobie pogadamy – zerknął na mnie hybryda.
            Ku mojemu zaskoczeniu Klaus zaczął rozmawiać ze mną o typowo męskich sprawach. O samochodach, motoryzacji, później o gitarach i dowiedziałem się, że blondyn maluje obrazy. Mijały minuty. Katherine widocznie była coraz bardziej zirytowana.
- Możecie się już przymknąć? – syknęła, ale zignorowaliśmy ją – Pff… Jesteście żałośni – zaśmiała się szyderczo, a pierwotny umilkł.
            Wskazał ręką, żebyśmy wyszli. Zatrzasnął drzwi i ściszył głos do szeptu.
- Najchętniej to wyrwałbym jej serce… I to gołymi rękami!
- Spokojnie. Musimy obmyślić, jakiś lepszy plan. Myślę, że trzeba odkryć jej słaby punkt. Coś, co na nią podziała – powiedziałem.
- Ona kocha być wampirem, a jest przerażona, że może stać się z powrotem człowiekiem.
Popatrzyłem na przyjaciela z zaskoczeniem.
- Skąd to wiesz? – spytałem powoli.
- No bo… - odchrząknąłem – Wyczytałem w jej umyśle.
            Na początku głos uwiązł mi w gardle i próbowałem to ogarnąć. Wszystkim wiadomo, że wampiry mogą czytać tylko w myślach ludzi. Więc, jakim sposobem on czyt…?
- Jestem pierwotnym wampirem. Mam trochę inne zdolności i możliwości – odpowiedział na moje pytanie, którego nie zadałem.
- Przerażasz mnie, koleś. Mam nadzieję, że nie podsłuchujesz mojego mózgu…
- Nie martw się. Ty, Caroline i Elena jesteście wyjątkami – wyszczerzył zęby. Odetchnąłem z ulgą.
- Mam pewien pomysł! – dostałem natchnienia.
- Wiem – odparował krótko Klaus, a ja rzuciłem mu ostre spojrzenie – Dobra, dobra. Żartowałem tylko.
- Ehh… Powiedzmy jej, że mamy lekarstwo na wampiryzm. Ona nie musi wiedzieć, że to… - spojrzałem na pobliskie drzwi i umilkłem – No wiesz.
- Wiem. I… To może się udać.
Nastała krótka cisza.
- Co powiesz na to, żebyśmy sobie już dzisiaj odpuścili? Zaczniemy jutro – zaproponował Klaus.
            Kiwnąłem głową i pomaszerowaliśmy na górę. Akurat w tym momencie, do pensjonatu, wszedł Alarick
Klaus
            Przyjrzałem się łowcy, po którym od razu można było zobaczyć, że ma kaca. Podkrążone oczy, przygarbione plecy i ślamazarny chód, wyraźnie dawały znak, że nie czuje się zbyt dobrze.
- Przywiozłem wam kilka zabawek – powiedział, a ręką wskazał, żebyśmy poszli za nim. Podeszliśmy do samochodu, szatyn otworzył bagażnik. Naszym oczom ukazał się prawdziwy arsenał na wampiry. Od drewnianych kołków, zaczynając, a kończąc na pistoletach, kuszach itp.
            Zazwyczaj Alarick nie pozwalał nam niczego dotykać, bo wraz z Damonem byśmy się pozabijali. Znaczy ja jego, bo sam jestem nieśmiertelny. Tym razem pozwolił nam abyśmy wybrali sobie coś i to zatrzymali. Damon wybrał ciekawe urządzenie na drewniane kołki, natomiast ja wziąłem mały pistolet z drewnianymi pociskami, nasączonymi werbeną.
            Podziękowaliśmy mu, a dodałem jeszcze, że na razie nic z tego się nam nie przyda… Przynajmniej na razie. Chłopaki wrócili do domu, natomiast ja wybrałem numer do Caroline. Blondynka odebrała po pierwszym sygnale.
- Cześć, Klaus – usłyszałem wesoły głos.
- Chciałem sprawdzić, co u ciebie – odrzekłem.
- W porządku. Właśnie wybieram się do Eleny. Może wpadniecie z Damonem? Zrobilibyśmy sobie taki przyjacielski wieczór…
- Może… Zobaczymy – powiedziałem wymijająco. Miałem ochotę spędzić czas w męskim gronie, ale skoro miałem zdobyć dziewczynę, to mogłem się poświęcić.
- A jak wam idzie?
- Wiesz co? Opowiemy wam wszystko, jak przyjedziemy, dobrze?
- Jasne, nie ma sprawy.
- Dobra, to do zobaczenia, Caroline.
- Paa.
Rozłączyłem się i szybkim krokiem skierowałem się do środka. Facecie siedzieli na fotelach i pili Burbona. Stanąłem na środku pomieszczenia i zatarłem ręce.
- Damon, Rick… Zbieramy się – spojrzeli na mnie zaskoczeni – Jedziemy do dziewczyn.


CZYTANIE = KOMENTOWANIE

7 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział. Kathrine się nie poddaje,ale myślę że nowy plan może być bardzo skuteczny.Nie umiem się doczekać normalnego dnia Eleny i Damona,coś myślę że Klaus może ten zakład wygrać;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem czy to dobry plan z tym lekarstwem przeciesz nararzają Elenę nadal nie wiadomo co planuję Katrinne myslę,że nie doceniają Rika mógłby im się bardzo przydać i to dziwnę zachowanie Stefana o co mu chodzi czyżby zakochał się w Katrinne dobrze,że Damon widzi rużnicę między Eleną a Katrinne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miły komentarz, ale bardzo Cię proszę, jak już komentujesz to zwracaj uwagę na błędy ortograficzne, bo naprawdę mam na nie alergię ^^ :)

      Usuń
  3. Rozdział super. :) Plan z lekarstwem wydaje mi się, że jest dobry i Katherine zmięknie. Fajnie, że wszyscy się spotkają i zrobią małą imprezkę. :) Czekam na następny rozdział i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. No no.. nowy plan może się udać, nie powiem :D Katherine teraz moim zdaniem nie ma szans ;d
    POPROSZĘ JESZCZE WIĘCEJ DELENY! <3 !
    no a impreza się im w sumie przyda :)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na NN:
    http://mojahistoriadlaciebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeeeeny, miałam już napisany tak długi komentarz i się usunął :(
    NIe wiem jak ty to robisz, ale to jest tak dojrzałe, wciągające.. REALISTYCZNE - co jest największym plusem :) Wszystko jest wyważone.. nie przesładzasz, nie przesadzasz :) - CUDEŃKO :) Uwielbiam cię za twojego bloga :)
    Dzień Eleny "bez wampirów" - hahah, fajne, fajne.. Lecz teraz, jak mają zamiar jechać do dziewczyn.. co zrobi Damon? Pojedzie i przegra zakład? :D
    Co do Katheriny.. Uwielbiam tą postać, więc trudno opisać sceny z nią związane, by mi podeszły. Prawie ci się udało :P Więcej tej JEJ wredności, po prostu - więcej JEJ :D
    AA! Co do twojej Deleny.. Chciałabym tak opisywać ich sceny.. Gdy tylko ogarniam, że zbliża się ich scena, mam tak wielkiego banana na twarzy, że szok :D
    Uwielbiam ich, są tacy słodcy, jednocześnie tacy.. ahh no.. ZAJEBIŚCI ♥
    More DELENA :P

    Bardzo gorąco cię ściskam, pozdrawiam i życzę weny :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział. Naprawdę ciekawie piszesz.
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
    delena-different-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń