wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział dziesiąty .


Witam Was! :) 
Kolejna notka, według mnie "taka o", ale ocenę pozostawiam Wam.



Damon
Spojrzałem za okno. Na dworze zrobiło się szaro i ponuro, jedyne kolory, które można było zaobserwować to złocące się liście drzew. Wiatr huczał skromnie nadając temu wszystkiemu tajemniczy i smutny nastrój. Stojąc w samych jeansach odwróciłem się w stronę Eleny, która siedziała wyprostowana i czekała aż zacznę mówić.
- Wszystko z nim okej? – niewytrzymała.
- Ehh… - westchnąłem i usiadłem ciężko obok dziewczyny oraz kiwnąłem głową – Tak, wszystko w porządku oprócz tego, że mam brata idiotę!
Sięgnąłem po leżącą na stoliku szklankę i bawiłem się nią dłońmi, co jakiś czas upijając łyk czy dwa. Elena widząc moje zdenerwowanie złapała mnie subtelnie za dłonie i wyciągnęła z nich naczynie, które postawiła na szafce. Wplotła swoje palce w moje.
- Co się stało? – powiedziała łagodnie – Dlaczego on to zrobił?
- Przez 3 dni nie pił krwi, więc wolał się zabić niż znosić to cierpienie, jakim jest powolne wysychanie. Czujesz coraz większy głód, ssanie w żołądku, które powoli zaczyna boleć -tłumaczyłem jej w taki sposób, żeby potrafiła to sobie wyobrazić – Ale bardzo niewiele wampirów zabiłoby się po trzech dniach! Zazwyczaj minęły by lata, kiedy zaczęłyby wysychać, więc podejrzewam, że Stefan coś ukrywa i nie chce mi tego powiedzieć.
- A co z Klausem? Mówiłeś, że się z nim spotkałeś, ale nie zdradziłeś żadnych szczegółów – zapytała.
- Nie wiem, co o nim myśleć. Wydaje się być w porządku – wzruszyłem ramionami – Obiecał, że nie zrobi ci krzywdy i powiedział, że nie jesteś mu do niczego potrzeba. Więc mamy o jeden mniej powodów do zmartwień.
- Ufasz mu? – uniosła brwi.
- Nie! Oczywiście, że nie – próbowałem wybrnąć z sytuacji – Ale myślę, że nie musimy się go obawiać. Czułem, że mówi prawdę.
- Damonie, on jest Pierwotnym wampirem! Pewnie zna jakieś „czary mary”, „hokus pokus”, czy inne sztuczki i potrafi manipulować innymi – żachnęła się.
Nie pomyślałem o tym w ten sposób, a dziewczyna mogła mieć rację. Obserwowałem ją uważnie i myślałem, co powiedzieć. Może Pierwotny umie zahipnotyzować innego wampira? Istnieje taka możliwość. Tylko, że mógłby wysilić się na coś lepszego, a nie na to, żebym go polubił. Chociaż… Może właśnie taki miał plan. Już nie wiedziałem, co myśleć. Oparłem się o fotel, westchnąłem i zamknąłem oczy.
- Nie mam pojęcia – powiedziałem po chwili – Możliwe, że masz rację, ale co wtedy? Nie będziesz mogła mi ufać. Klaus będzie potrafił mnie kontrolować, co jeśli rozkaże mi zrobić ci krzywdę? – zauważyłem racjonalnie.
Szatynka również oparła się ciężko o siedzenie i kątem oka spojrzała na mnie.
- Jednak nie mamy 100% pewności, tak? – powiedziała.
Mruknąłem potwierdzająco.
- No to na razie się nie martwmy. Żyjmy chwilą, Damonie! – uśmiechnęła się.
- Masz naprawdę głębokie przemyślenia – powiedziałem ironicznie, bo wcale nie było mi do śmiechu.
- Ale ja mówię poważnie… Nie myślmy o tym teraz. Przypomnij sobie wczorajszą noc – powiedziała kusząco i na wspomnienie tamtych błogich chwil, mimowolnie uśmiechnąłem się – No tak lepiej!
Co ja mam z tą kobietą? Nawet w najgorszym i najmniej zabawnym momencie potrafi mnie pocieszyć i rozweselić.
Dziewczyna przeczesała moje włosy. Zauważyłem, że ostatnio dosyć często to robi i nie miałem pojęcia, dlaczego.
Nachyliłem się w jej stronę.
- Może to powtórzymy? – zapytałem najseksowniejszym głosem, na jaki było mnie stać, a później delikatnie dotknąłem jej wargami swoimi.
- Nie teraz i tak już jestem spóźniona do szkoły – uśmiechnęła się uwodzicielsko i pogładziła mnie po torsie. Czułem się, jakbym był w niebie.
Po chwili coś sobie przypomniałem, a miało to dużą wagę.
- Tylko, wiesz… Mamy pewien problem – zacząłem się z nią przekomarzać.
- Jaki? – czułem jej ciepłe i gładkie ręce, które delikatnie pieściły mój brzuch.
- Zapomnieliśmy, że nie masz spodni – uśmiechnąłem się łobuzersko, a Elena przestała wykonywać wcześniejszą czynność.
- Głupek! – zaśmiała się, a potem uderzyła we mnie poduszką i to nie raz, a kilka. Złapałem ją mocno za nadgarstki, jednak uważałem, żeby nie zrobić jej krzywdy – Czy zawsze dostajesz to, czego pragniesz? – powiedziała, kiedy uspokoiła swój śmiech.
- Raczej tak – potwierdziłem beztrosko, a szatynka pocałowała mnie namiętnie.
- No to nie mam wyboru. Muszę tu zostać.
- No popatrz. Jaka szkoda – udawałem zawiedzenie, ale w duchu skakałem z radości.
- W takim razie idę spać – powiedziała i szybko wstała z kanapy.
- Eeej! – jęknąłem i z otwartymi ustami śledziłem piękną szatynkę wzrokiem. Kręciła czarująco pupą. Odwróciła głowę w moją stronę i ręką wskazała, żebym za nią poszedł.
Bez chwili zastanowienie poderwałem się i popędziłem w jej stronę. Podniosłem ją, jak małe dziecko i w ciągu setnych sekundy znajdowaliśmy się w sypialni. Czułem, że trzymam w ramionach cały mój świat, była taka drobna, delikatna, a jednak zdobyła moje czarne, zimne serce. Położyłem ją na pościeli, a szatynka uśmiechnęła się urzekająco. Zacząłem być coraz bardziej podniecony, ale byłem pewien, że dziewczyna coś planuje. Postanowiłem nie dać jej tej satysfakcji i położyłem się obok niej, wcześniej zdejmując jedynie czarne jeansy. Leżałem na prawym boku i gładziłem ją po włosach, dziewczyna była wyraźnie zdziwiona, że nie chcę się trochę „zabawić” i może zrobiłem błąd, że próbowałem rozgryźć jej myśli. Skarciłem się w duchu, żeby więcej tego nie robić, bo właśnie straciłem szansę na wspaniały seks.
- Czyli jednak idziemy spać? – zapytała cicho i ziewnęła przeciągle, zakrywając usta dłonią.
- Ja tam wolę na ciebie patrzeć – powiedziałem uwodzicielsko.
- Dziwak – mruknęła – Ale mój dziwak – skradła mi buziaka.
- Ym… Nie jestem dziwny! Próbuję być romantyczny – powiedziałem.
- To nie próbuj – wystawiła mi język i w tym momencie znalazłem się nad nią. Trzymałem jej ręce w żelaznym uścisku i docisnąłem jej usta swoimi, w sposób dosyć brutalny, ale podobało mi się. Po chwili przestałem, jednak jej dłonie dalej pozostawały w moich rękach.
- Już lepiej, ale trochę przesadziłeś – powiedziała i uśmiechnęła się.
- W takim razie… - puściłem jej ręce i pocałowałem długo, namiętnie, żarliwie i bez opamiętania, ale zachowując wrażliwość i delikatność. Opuszkami palców dotykałem jej szyi, dekoltu, później brzucha i zatrzymałem się w okolicy majtek. Po jej ciele przeszedł szturm dreszczy. Rozpiąłem koszulę, którą miała na sobie, aby zrobić więcej miejsca. Cały czas trwaliśmy w tym samym pocałunku.
- Tak dobrze? – zapytałem, kiedy wreszcie oderwaliśmy się od siebie.
- Perfekcyjnie – mruknęła z zadowoleniem.
- No to możemy iść spać – rzuciłem i opadłem na miękkie łóżko obok niej.
- A… - zaczęła.
- No co? Jestem zmęczony tą romantycznością – powiedziałem i westchnąłem teatralnie.
- Jak sobie chcesz – droczyła się.
Usadowiła się wygodnie i odwrócona w moją stronę zamknęła oczy, a jej oddech stał się równomierny i spokojny. Tak, jak wspominałem wcześniej postanowiłem nie tracić, ani chwili i przyglądałem się jej uważnie.

Bonnie
- Babciu, proszę cię…
- Jeszcze raz, kochana. Nie przestaniemy dopóki ci nie wyjdzie – powiedziała surowo starsza kobieta.
- Czy to naprawdę konieczne? – w dalszym ciągu zrzędziłam.
- Tak, a teraz przestań gadać i skup się, bo nigdy nie skończymy.
Jeszcze raz uspokoiłam oddech i zamknęłam oczy. Kiedy odzyskałam równowagę w moim umyśle złapałam babcię za dłonie i zaczęłam czytać pewne zaklęcie, które znajdowało się w starej, zakurzonej i pożółkłej księdze.
- Componantur navitas output unitate – szeptałam w kółko. Zmarszczyłam brwi I zacisnęłam oczy. Dalej nic nie czułam, aż w końcu emocje wzięły górę. Cała ta drzemiąca we mnie złość ulotniła się, a ja poczułam się, jak nowonarodzona, silna. Otworzyłam oczy i spojrzałam na staruszkę, która zawsze miała grobową minę. Chciałam, żeby w końcu mnie pochwaliła, a nie cały czas: wyżej rękę, nie mów tak głośno, źle akcentujesz… Chciałam tylko zostać doceniona.
- Dobrze, dziecko – powiedziała po chwili babcia, a ja wiedziałam, że spisałam się naprawdę świetnie. Ona nie lubiła pochwał, więc skoro powiedziała chociaż tyle, to byłam najszczęśliwszą wiedźmą na świecie!
Popatrzyłam na swoje ręce, które kiedyś delikatne i miłe w dotyku, były teraz szorstkie i spracowana. W sumie sama nie wiem, dlaczego. Może on magii? Jednakże nie chciałam pytać o to babci, bo zbyła by mnie z tekstem, żebym nie zadawała głupich pytań. Kiedy ponownie podniosłam wzrok bardzo się przeraziłam. Z nosa i uszu kobiety spływały strużki ciemnej, gęstej krwi. Starsza wiedźma osunęła się bezwładnie na podłogę, a ja zaczęłam krzyczeć z przerażenia. Pobiegła po telefon i jak najszybciej zadzwoniłam pod 112. Niestety… Nie zdążyli na czas.

Elena
Ze snu zbudził mnie dźwięk mojej komórki. Otworzyłam oczy, a przed sobą ujrzałam Damona. Spał słodko i szkoda było mi go budzić. Delikatnie ściągnęłam jego rękę z mojego ciała i ukradkiem opuściłam łóżko. Mój telefon leżał na szafce nocnej. Podniosłam go szybko i odebrała połączenie.
- Tak słucham – powiedziałam cicho, żeby nie przeszkodzić ukochanemu.
- Eleno, potrzebuję cię – usłyszałam w słuchawce głos pełen rozpaczy.
- Bonnie? Co się stało? – powiedziałam już na tyle głośno, że usłyszałam, jak Damon przewraca się na drugi bok.
- Przyjedź do mnie, błagam… - płakała do słuchawki moja przyjaciółka.
- Bonnie, spokojnie! Powiedz, co się stało.
- Moja babcia… Ona nie żyje – wychlipała. Zamarłam z ledwo otworzonymi ustami, a głos uwiązł mi w gardle. W oczach stanęły mi łzy. Ktoś objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Odwróciłam się do Damona i chłopak dopiero zrozumiał, że coś jest nie w porządku, kiedy zobaczył mój wyraz twarzy.
- Co się stało? – zapytał łagodnie.
- Bonnie, zaraz u ciebie będę – powiedziałam i rozłączyłam się.
W pośpiechu zaczęłam zakładać ubrania, od Damona pożyczyłam szare dresy, włosy spięłam w koka, który po chwili całkowicie się rozwalił, nie miałam czasu na poprawienie go. Pobiegłam do łazienki i szybko przepłukałam zęby miętowym płynem. Wróciłam do sypialni, gdzie na jej środku stał brunet i uważnie mnie obserwował. Ja nie zwracałam na niego uwagi, byłam zbyt zajęta zbieraniem się do kupy, z resztą moje myśli zajmowała Bonnie i jej babcia. Wampir podszedł do mnie i złapał mnie mocno za ramiona.
- Eleno, o co chodzi? – potrząsnął mną delikatnie, abym się obudziła z tego amoku.
- Babcia Bonnie…
- Co z nią? Mów do mnie – otarł łzy spływające po moich policzkach.
- Ona nie żyje, Damonie. Bonnie do mnie zadzwoniła, muszę do niej jechać – mówiłam szybko i niezrozumiale.
- Hej! Elena! Popatrz na mnie, słyszysz? Popatrz na mnie – nasze czoła się styknęły – Uspokój się, oddychaj. Będzie dobrze, tak? Damy radę. Pojadę z tobą i…
- Nie – przerwałam mu – Nie, ja pojadę sama. Ja…
- Nie ma mowy! W takim stanie cię nie puszczę! – powiedział stanowczo mężczyzna. Wypuścił mnie z uścisku i założył na siebie ciemną koszulkę i skórzaną kurtkę. Poddałam się jego rozkazowi, nie miałam siły się sprzeczać – Chodź – złapał mnie za rękę i poczułam jego energię, która dodała mi otuchy. Po moich policzkach płynęły łzy i wcale nie miały ochoty przestać. Rozdygotana wsiadłam do samochodu, ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Damon odpalił silnik i dostrzegł, że dygoczę. Uścisnął moją dłoń i nie puszczał do samego domu Bonnie. Jedynie, kiedy czułam jego dotyk potrafiłam nad sobą panować. Dojechawszy na miejsce wybiegłam, czym prędzej z auta i skierowałam się do domu Bennet’ów. Na parkingu stało już sportowe auto Matt’a, zapewne przyjechał z Caroline. Drzwi były otwarte, więc weszłam do środka. W holu stała roztrzęsiona Bonnie w objęciach Caroline, która gładziła ją po włosach i szeptała, że będzie dobrze.
- Bonnie! – krzyknęłam i podbiegłam do niej. Mój cały dotychczasowy makijaż znajdował się na ubraniu i policzkach – Przepraszam…
- Za co, Eleno? – wychlipała do mnie.
- Że nie było mnie z tobą! Że się pokłóciłyśmy!
- Proszę… Eleno, jesteś teraz. Moja babcia miała udar mózgu, nie było dla niej ratunku…
- Przykro mi… - Caroline podeszła do nas i we trzy zaczęłyśmy płakać. Blondyn stał z boku ze spuszczoną głową i nie odzywał się.
- Eleno – usłyszałam swoje imię od strony drzwi frontowych. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Damona. Stał przed progiem i nie mógł wejść, bo nie był nigdy zaproszony.
- Bonnie – szepnęłam – Pozwól mu wejść.
- Eleno, ja naprawdę nie…
- Zaufaj mi, błagam cię – powiedziałam z naciskiem.
Mulatka spojrzała na Damona, a później na mnie. Po chwili ciszy, zaprosiła wampira do środka.
- Matt, zabierz Caroline do domu – powiedział do blondyna – Muszę porozmawiać z Bonnie.
Chłopak bez żadnych ale, wykonał jego polecenie, a Caroline obiecała, że zadzwoni wieczorem. Kiedy dwójka przyjaciół wyszła zostaliśmy sami.
- Bonnie… - zaczął Damon – Możliwe, że istnieje sposób, żeby zwrócić twojej babce życie.
- Ale… - mulatce zabłyszczały oczy – Jak?
- Znałem kilka czarownic, dużo potężniejszych od ciebie. Wiem, że istnieje zaklęcie na oddanie swojej energii życiowej martwemu człowiekowi.
Przysłuchiwałam się tej konwersacji ze zdumieniem i podziwem dla Damona. On chciał pomóc Bonnie.
- Twoja babcia na pewno posiadała jakieś księgi magiczne.
- Tak, mnóstwo – powiedziała z zapałem Bonnie.
- Będziesz musiała je wszystkie przepatrzeć… Ja i Elena – spojrzał na mnie – Pomożemy ci, prawda?
- Oczywiście – odpowiedziałam i podeszłam przytulić przyjaciółkę.
- Dziękuję ci Damon. Wam obojgu dziękuję – powiedziała zrozpaczona nastolatka. Oczy zeszkliły jej się, a po chwili po policzkach spływały pojedyncze łzy.
- Ale Bonnie, jest jeden haczyk… A dokładniej nie mamy pewności, czy to zaklęcie się uda. Wszystko zależy od twoich umiejętności. Od dawna praktykujesz?
- Od miesiąca…
- Cholera, to nie dobrze – powiedział z grymasem na twarzy – No nic, damy radę. Spróbuję się skontaktować z moją znajomą wiedźmą. Może ona cię czegoś nauczy, zgoda?
- Oczywiście, że tak.
- No to bierzmy się do roboty – powiedziałam z zaciętością i zakasałam rękawy.
Damon i Bonnie przytaknęli głowami. Dziewczyna od razu pobiegła na górę, a ja i Damon zostaliśmy chwilę sami. Mężczyzna podszedł do mnie i założył kosmyk włosów za moje ucho.
- Kocham cię, wiesz? – zapytałam i wtuliłam się w niego.
- Wiem, księżniczko – pocałował mnie w głowę, a następnie przytrzymał moją twarz i patrzył w moje oczy – Będzie dobrze.
Nic nie odpowiedziałam, tylko z powrotem przytuliłam się do jego gorącego, idealnie wyglądającego ciała.

Damon
- Szukamy każdego zaklęcia, które ma jakikolwiek związek z odrodzeniem lub oddaniem energii.
Nasze poszukiwania trwały już dobre kilka godzin. Przetrząsnęliśmy 1/3 zbiorów, które znalazła młoda wiedźma, jednakże dotychczas nie natknęliśmy się na nic godnego uwagi. Zaczynało się robić późno, a po zachowaniu dziewczyn wywnioskowałem, że są zmęczone. Zaproponowałem, że dokończymy poszukiwania jutro albo pojutrze, kiedy wrócą ze szkoły. Obie przytaknęły i z ulgą wstały z podłogi.
- Eleno… Czy ja mogłabym przenocować dzisiaj u ciebie? – zapytała nieśmiało szatynka.
- Oczywiście, Bonnie! – przytuliły się, Elena spoglądała w moją stronę.
Uniosłem ręce w geście oburzenia, a dziewczyna powiedziała bezgłośne „przepraszam”. Teraz stanąłem ze skrzyżowanymi ramionami i oparłem się o drzwi, przy okazji robiąc nadąsaną minę. Szatynka skarciła mnie spojrzeniem, a ja zacząłem przedrzeźniać ją i robić głupie miny. Uśmiechnęła się i dałem sobie spokój.
- Chodźcie, odwiozę was – zaproponowałem.
Otworzyłem drzwi i kulturalnie przepuściłem panie przodem. W samochodzie Elena zajęła przednie miejsce pasażera, natomiast Bonnie usiadła z tyłu. Po około 5 minutach byliśmy na miejscu. Czarownica wysiadła z wozu.
- Eleno, idziesz?
- Tak, Bonnie. Daj nam minutkę – odpowiedziała szatynka.
Kiedy mulatka oddaliła się od wozu, Elena odwróciła się moją stronę. Uśmiechnęła się delikatnie, a ja również.
- No i co teraz będzie? – zapytałem unosząc brwi.
- Mmm… Może cię pocałuję? – drażniła się ze mną.
- Łaski bez… Wysiadaj z auta – udałem, że nic mnie to nie obchodzi, szatynka poprawiła moje włosy i zaczęła się nimi bawić.
- Wynagrodzę ci ten dzisiejszy dzień jutro, obiecuję.
- Doprawdy? – zerknąłem na nią kątem oka.
- Mhm – mruknęła i pocałowała mnie w policzek, następnie otworzyła drzwi i wyszła.
- Zadzwonię później – zdążyłem jeszcze powiedzieć, a później nie czekając na nic, odjechałem.

Elena
Nie miałyśmy na nic siły. Przed oczami mieniły mi się jedynie litery i dziwne symbole magiczne. Bonnie usiadła na łóżku i zauważyłam, że znowu zaczyna płakać.
- Hej, Bonnie. Będzie dobrze, zobaczysz – pocieszałam ją.
- Wiem, ja tylko… Ja się boję, co się stanie, jeśli nie znajdziemy tego zaklęcia.
- Znajdziemy je – powiedziałam, jednak bez wiary w te słowa.
- A jeśli nie? – pociągnęła nosem dziewczyna.
- Zrobimy wszystko, wszystko, co będziemy w stanie zrobić, aby znaleźć to zaklęcie, rozumiesz? Damon na pewno coś wymyśli – teraz zabrzmiało to pewniej.
Bonnie już nic nie odpowiedziała, jedynie zamknęła oczy, a po chwili spała, jak zabita. Ja udałam się do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Zorientowałam się, że w dalszym ciągu chodzę w dresach Damona, ale nie zamierzałam ich ściągać. Podobały mi się, a poza tym całkiem przyzwoicie na mnie leżały. Przebrałam jedynie koszulę na zwykłą bawełniczkę, a następnie poszłam po telefon. To brunet miał zadzwonić, jednak byłam padnięta i chciałam iść spać. Wybrałam jego numer.
- Hej – usłyszałam po jednym sygnale.
- Cześć – przywitałam się cicho, aby nie zbudzić przyjaciółki.
- Jak się trzymacie? – zapytał starszy Salvatore.
- Myślę, że w porządku. Przynajmniej ja, Bonnie zasnęła. A jak u ciebie? Widziałam, że wziąłeś kilka ksiąg. Zamierzasz dalej studiować?
- Coś przeglądam, ale niczego nie znalazłem. Z resztą nie rozumiem połowy tego, co jest tutaj napisane. Będę musiał jutro jeszcze raz przepatrzyć te księgi tylko, że z pomocą Bonnie.
Ziewnęłam przeciągle.
- Damonie, ja kończę. Jestem padnięta – nie kryłam zmęczenia.
- W porządku, kochana. Nie zatrzymuję cię. Zobaczymy się jutro, tylko o której?
- Zajęcia kończę o 14:00. Może o 14:15 w Grillu?
- Okej, super. Miłych snów ze mną w roli głównej ci życzę, księżniczko – powiedział łobuzersko.
- Mhm – mruknęłam już ledwo żywa – Kocham cię, Damonie.
- Ja ciebie również, słońce. Idź spać, bo nie wstaniesz jutro. Dobranoc – powiedział i rozłączył się.
Rzuciłam telefon na szafkę, a sama opadłam bezwładnie na łóżko i w mgnieniu oka udałam się do krainy Morfeusza. 

CZYTANIE = KOMENTOWANIE


10 komentarzy:

  1. Jeeeej jaka DELENA <3 Cudooo, autentycznie. Jesteś świetna w tym, jejku ja chce więcej! Są tacy słodcy, wspaniali, jeeej nie mam określenia:D kocham ich !! *.*
    Hmm, Bonnie..nie lubi jej ogółem, ale mam nadzieję, że jej babcia "powstanie". Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda mi babci Bonie mam nadzeje,że wruci bardzo lubie szilę Benet Elena miała racje co do Klausa ciekawe co on kombinuje co do deleny to w tym rozdzale jest jej mało uwielbiam droczenie się Daimona i Eleny napisz co się dzeję z LEXI BO Bardzo lubię tę postać pozdrawiam informuj mnie o notkach przez esemes to mój numer 603268408 jestem Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetne,mam od kogo się uczyć:) Klaus ma zdecydowanie jakiś plan,ale jaki? Szkoda mi Bonnie i liczę że razem z Damonem coś znajdą w tych księgach.
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  4. dodaj jakieś blogi o delenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakieś proszę?
      Poza tym na stronie "Czytam ." są blogi, które polecam...
      Oto link: http://true-story-of-delena.blogspot.com/p/bloogi.html

      Usuń
  5. Zapraszam na http://wiecznosc-nalezy-do-nas-kochanie.blogspot.com/

    Obiecuję, że przeczytam twojego bloga. na razie nie mam czasu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka!
    Zapraszam serdecznie na NN na Delenie ;)
    forbidden-looove.blogspot.com !

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam do mnie na nowy rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulację! Zostałaś nominowana do Liebster Award. ; >
    http://kobieta-ze-stali.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. suuuper..chciałoby się czytać cały czas ale rok szkolny nadal trwa :( powróce do czytania później chociaż nie wiem czy dam rade się uczyć, pewnie ciągle bd myśleć o Delenie :P świetnie naprawde

    OdpowiedzUsuń