środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział jedenasty .

A więc SIEMA! <3 Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale zapomniałam... Mam nadzieję, że się nie gniewacie? :) Wiem, że na razie trochę nudnawo tu u mnie, ale się dopiero zaczyna rozkręcać akcja ^^ Zapraszam do czytania ;*

Damon
Pierwsze promienie wschodzącego słońca zaczęły oświetlać moją sypialnie. Pomieszczenie zalała fala złotych i brązowych kolorów. Meble przybrały odcień ciemnego brązu, ale delikatnie wpadały w kolor bordowy. Wierzchem dłoni przetarłem oczy, które od ciągłego czytania zaczęły mnie boleć. Dzisiejszej nocy wypiłem… Sam nie wiem ile kubków kawy. Teraz odczuwałem tego skutki. Kofeina w dalszym ciągu buzowała w moich żyłach nie pozwalając mi zasnąć. Wpadłem na pomysł, aby odwiedzić Stefana trochę wcześniej niż zwykle. Od jego nieudanej próby samobójczej codziennie daję mu kieliszek krwi, nie jest to zbyt wiele, jednak utrzymuje go przy życiu, a o to głównie mi chodzi. Chciałem wstać z łóżka, okazało się jednak, że jestem zawalony księgami, zeszytami, papierami i innymi rzeczami, które mają jakikolwiek związek z czytaniem. Jednym płynnym ruchem ręki, zrzuciłem wszystko na podłogę, nie bacząc, czy jest tam coś wartościowego. Przeciągnąłem się i westchnąłem z ulgą, kiedy poruszyłem zesztywniałymi kośćmi. Podszedłem do szafki i z tajnego schowka wyciągnąłem małą flaszeczkę Burbona. Pociągnąłem łyka i poczułem się jeszcze lepiej, niż wcześniej. Rześki i zadowolony zbiegłem wolno po schodach, a następnie  udałem się po dzienną porcję „posiłku” dla Stefana. Moje kroki odbijały się w piwnicy głośnym i przeraźliwym echem.  Doszedłem do drzwi od lochu, w którym przetrzymywałem brata i zajrzałem przez znajdujące się w nich kratki. Stefan leżał w tym samym miejscu i w tej samej pozycji, co wczoraj.
- Puk, puk! – zawołałem wesoło, a w odpowiedzi dostałem jedynie ciche burknięcie. Z hukiem otworzyłem ciężkie, stalowe drzwi i wszedłem do środka – Jak mija ci dzień, braciszku?
- Spieprzaj – jęknął blondyn.
- Oj… Też za tobą tęskniłem – rzekłem sarkastycznie – Proszę – podałem mu naczynie z czerwonym płynem.
Stefan z trudem podniósł się z ziemi i wyciągnął rękę w moją stronę. Kiedy tylko dotknął szkła, w mgnieniu oka opróżnił kieliszek.
- Długo jeszcze będziesz się tak mną bawić? – warknął młody wampir, zyskując tymczasowo siły.
- Hmm… To zależy od tego, kiedy powiesz mi prawdę – oparłem się o ścianę.
- Przecież już o tym rozmawialiśmy! To Klaus, nie ja, potrzebuje Eleny!
- Heh i tu się mylisz. Spotkałem się parę dni temu z Klausem i powiedział, że to ty poprosiłeś go, aby zjawił się w Mystic Falls.
Stefan spojrzał na mnie z przerażeniem, a ja dalej kontynuowałem swoją wypowiedź.
- Dowiedziałem się też pewnej ciekawej rzeczy o Lexi. Klaus jej wcale nie porwał. Zostawiła cię, tak? Nie mogła znieść tego, że nie potrafi ci pomóc.
Chłopak odwrócił wzrok i zacisnął zęby.
- Czyli Klaus, jednak nie kłamał – stwierdziłem po jego zachowaniu – Co się z tobą stało, Stefanie? – zapytałem, ale nie oczekiwałem odpowiedzi i nie dostałem jej. Stefan ukrył twarz w dłoniach i milczał – Daj znać, jeśli dojrzejesz do rozmowy.
Opuściłem pomieszczenie i zamknąłem drzwi. Blondyn nie uciekłby zbyt daleko, ale ostrożności nigdy za wiele. Wychodząc po schodach poczułem wibracje w kieszeni i nie patrząc, kto dzwoni odebrałem połączenie.
- Halo?
- Damon Salvatore? – usłyszałem w słuchawce specyficzny i wyróżniający się brytyjski akcent.
- Tak, to ja. Coś się stało? Mieliśmy się spotkać dopiero w przyszłym tygodniu.
- Chciałem się tylko zapytać, czy wyciągnąłeś coś ze Stefana?
- Na razie nic, ale myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku - odpowiedziałem pełen nadziei.
- Jeżeli miałbyś jakieś kłopoty, to dzwoń. Może będę w stanie ci pomóc.
- Okej – odpowiedziałem lakonicznie.
- Trzymaj się.
- Ty również – pożegnaliśmy się.
„ Mhm… Jasne już dzwonie do ciebie z problemami” – pomyślałem i rozsiadłem się wygodnie na kanapie.
Dlaczego pierwotny wampir, zły , potężny i egoistyczny, miałby pomagać takiej zwykłej istocie, jak ja? Jaki ma w tym interes? Coś mi tu śmierdzi… Postanowiłem jeszcze go poobserwować i poczekać, co będzie dalej. Zdecydowałem się jeszcze wziąć prysznic, aby oczyścić umysł i odprężyć się. Po około 10 minutach wyszedłem spod gorącej wody. Owinąłem się ręcznikiem od pasa w dół i przeczesałem ręką wilgotne włosy. Z półki zabrałem wodę kolońską i poperfumowałem się. Następnie ubrałem świeże czarne jeansy, koszulkę i skórzaną kurtkę. Zszedłem na dół i wypiłem szklankę krwi, którą następnie zapiłem Burbonem. Po skończonym posiłku pozbierałem księgi zaklęć i wrzuciłem je do samochodu, a sam usiadłem na miejscu kierowcy. Z kieszeni wyciągnąłem komórkę i spojrzałem na ekran. Okazało się, że było bardzo wcześnie. Elena miała jeszcze lekcje, a mi się nudziło. Wpadłem na pewien pomysł i zapaliłem silnik. Jeszcze raz otrzepałem włosy i drobinki wody opadły na kierownicę. Pojechałem do centrum miasta, zahaczając po drodze o kwiaciarnie. Kupiłem jedną, krwistoczerwoną różę i położyłem ją na siedzeniu obok. Po kilku minutach zaparkowałem pod liceum, ubrałem okulary przeciwsłoneczne i wysiadłem z samochodu, kierując się do drzwi wejściowych budynku.

Elena
Jeszcze tylko dwie lekcje i spokój. Dlaczego ta historia jest taka nudna? W kółko uczymy się o tym samym, a i tak nikt nic nie pamięta. Nie wiem, dlaczego, ale zaczęłam rysować serduszka. Nim spostrzegłam miałam w nich cały margines. Uśmiechnąłem się do siebie.
„To się chyba nazywa zakochaniem” – pomyślałam.
- Hej – Bonnie szturchnęła mnie delikatnie w bok i wzrokiem wskazała na profesora, który rozmawiał z sekretarką. Oboje spoglądali na mnie.
- Eleno, podejdź tu – powiedział nauczyciel, a ja wstałam posłusznie z krzesła.
- Słucham?
- Dlaczego nie powiedziałaś, że idziesz do szpitala? – spojrzał na mnie z troską.
- Ja… - zaczęłam, ale nie wiedziała, co dalej powiedzieć. Nie miałam pojęcia o, co chodzi.
- Już się nie tłumacz. Pozbieraj swoje rzeczy i możesz wyjść.
Wróciłam do ławki i spakowałam zeszyt do torby. Bonnie spojrzała na mnie pytająco, wzruszyłam ramionami i zrobiłam nic nie wiedzącą minę. Wymaszerowałam z klasy i nie wiedziałam, gdzie mam iść. Postanowiłam wyjść przed szkołę. Na korytarzu było pusto i cicho. Starałam się stawiać kroki, jak najciszej, ale i tak odbijały się głucho. I nagle wpadłam na to, kto mógł wymyśleć coś tak głupiego, jak zwolnienie mnie z lekcji. Otworzyłam główne drzwi i ostre światło zalało moją twarz. Mrugnęłam parę razy, żeby przyzwyczaić oczy do jasności i zobaczyłam ciemną sylwetkę. Opierała się o duże, czarne auto i miała skrzyżowane ręce na piersiach. Okulary przeciwsłoneczne dodawały jej jedynie klasy i stylu.
- Tak myślałam, że to twoja sprawka – powiedziałam ze śmiechem, podchodząc do mężczyzny.
Na jego twarzy pojawił się uśmieszek pełen zadowolenia.
- No co? Nudziło mi się samemu. Powinnaś mi podziękować – uniósł brwi.
- Pff… Niby za co? – prychnęłam wesoło.
- Za uratowanie cię od dwóch następnych godzin matematyki, chociażby.
- No dobrze, rycerzu – powiedziałam.
- I za to… - dodał i zza pleców wyciągnął piękną czerwoną różę. Wzięłam ją do ręki i rzuciłam mu się na szyję. Skradłam mu całusa, a na ucho szepnęłam „dziękuję”.
- Wsiadaj – powiedział nagle i otworzył mi drzwi od wozu.
- Dokąd jedziemy? – zapytałam już zapinając pas.
Zerknął tylko na mnie tajemniczo, ale się nie odezwał.
- Aaah! Niespodzianka – stwierdziłam, a brunet kiwnął głową potwierdzając.
Włączyłam radio, gdzie właśnie leciała piosenka:  Bingo Players ft. Far East Movement - Get Up .
- Boże, kiedyś słuchało się prawdziwej muzyki, a nie jakiś odkurzaczy! – westchnął Damon.
- Na przykład jakiej? – kontynuowałam temat.
- The Beatles, Black Sabbath, Jimmy Hendrix, Pink Floyd, Sex Pistols, Deep Purple… - rozmarzył się mężczyzna – To były czasy.
- Nie wątpię – uśmiechnęłam się.
Resztę podróży spędziliśmy na rozmowie o latach, w których żył Damon. Opowiadał, jak inne było życie 50 lat temu, 100 lat temu. Mówił o rzeczach, o których nie uczyliśmy się w szkole. Słuchałam go z zapartym tchem, tylko raz na jakiś czas przerywając, żeby zadać jakieś pytanie. Zauważyłam, że Damon lubił o sobie opowiadać, nie jest taki skryty, jak się wydawał na początku, jednak chodziło pewnie o to, że znam jego sekret.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział i zatrzymał samochód. Pochłonięta rozmową nie zauważyłam, że wyjechaliśmy z Mystic Falls.
Zerwał się wiatr, który targał rosnące naokoło drzewa. Znajdowaliśmy się na żwirowym parkingu, jednak byliśmy sami. Żadnego samochodu, człowieka… Nic. Słychać było tylko szumiący wiatr i szelest liści. Wampir złapał mnie za rękę i wolnym spacerkiem skierowaliśmy się w gąszcz drzew.
- Gdzie ty mnie ciągniesz? – powiedziałam i zaczęłam odganiać się od komarów. Niestety nie patrzyłam akurat przed siebie i wpadłam w pajęczynę, która zaczepiła mi się we włosy – Grrr! – warknęłam.
- Hej, spokojnie kochana – powiedział rozbawiony chłopak – Już prawie jesteśmy.
- Mam nadzieję, bo najchętniej to bym cię zabiła – przewróciłam oczami.
- Nie byłabyś w stanie – uśmiechnął się cwaniacko – Jestem wampirem.
- Chyba nie znasz mocy kobiety, która jest zirytowana, głodna i zmęczona – odparowałam.
Nie miałam już jednak okazji, żeby ponarzekać, ponieważ w oddali zauważyłam drewniany budynek. Z komina sączyła się cienka strużka dymu, przed drzwiami posadzone były kwiaty, które powoli zaczynały usychać, ale dalej mieniły się pięknymi kolorami. Po lewej stronie ustawione były stoliki z krzesłami, które stały puste. Wyglądało to na jakąś restaurację, ale świeciło pustkami.
- Noo! Nic się tu nie zmieniło! – powiedział rozradowany Damon i pociągnął mnie za sobą.
Zapukał w drewniane drzwi i nacisnął klamkę. Wejście otworzyło się z wielkim trudem i skrzypiąc niemiłosiernie.
- Thailia! – zawołał, kiedy weszliśmy do środka. Puścił moją dłoń i stanął na środku pomieszczenia.
Rozglądnęłam się na boki. Jedyne źródło światła to były teraz otwarte drzwi. Okna zostały zabite deskami, na barze, półkach i stolikach zalegała warstwa kurzu. W głębi zauważyłam przejście do następnej izby. Odwróciłam się do bruneta i spojrzałam na niego pytająco. W tym momencie z drugiego pokoju wyłoniła się, wyglądająca na około 30 lat, kobieta z czarnymi, kręconymi włosami.
- No proszę… Kogo tu przyniosło? Damon Salvatore – powiedziała i z wyciągniętymi rękami szła w stronę bruneta.
- Thailia, nic się nie zmieniłaś! – uścisnęli się, a kiedy wreszcie odsunęli się od siebie kobieta spojrzała na mnie.
- A tu kogo mamy? – zapytała wampira.
- Przedstawiam ci Elenę Gilbert, moją sympatię – uśmiechnął się szeroko Damon i zaprosił gestem, abym podeszła bliżej.
- Cześć – powiedziałam i podałam jej dłoń.
- Witaj. Thailia – przedstawiła się.
- Eleno, Thailia to moja dobra znajoma sprzed ponad 50 lat. Jest wiedźmą z rodu Arash’ów i mam nadzieję, że nam pomoże – tym razem skierował to do czarnowłosej.
- Damonie! Prosiłam cię, żebyś nie mówił o mnie wiedźma. Jestem potężną czarownicą – zbeształa go.
- No wiem, wiem. Ja po prostu lubię tak do ciebie mówić. Wiedźma to brzmi tak potężnie i złowrogo! – puścił do niej oczko.
- Ehh! Zamknij się już – zachichotała.
Przyglądałam się tej scenie osłupiała. Żartowali ze sobą nie zwracając w ogóle na mnie uwagi, a z resztą mieliśmy do załatwienia pewne sprawy. Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę.
- Oh! Chodźcie! Usiądźmy! – Obróciła się w stronę jednego ze stołów i wyszeptała jakieś słowa. Nagle kurz rozpłynął się w powietrzu, a w pomieszczeniu można było odetchnąć świeżym powietrzem – Zapraszam – uśmiechnęła się do nas.
Damon czuł się, jak u siebie. Usiadł na krześle, a ja zajęłam miejsce obok.
- Thailio…
- Tak wiem to, co zwykle – czytała w myślach Damonowi.
- Dokładnie o to mi chodziło.
- A dla ciebie, Eleno? – zwróciła się do mnie.
- Ja, dziękuję – powiedziałam skromnie. W sumie i tak nie byłam spragniona, wiem tyle, że byłam strasznie głodna.
Kobieta zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu i zostałam z Damonem sama. Siedziałam sztywno na krześle i krępowałam się powiedzieć cokolwiek.
- Co tak cicho siedzisz? – zapytał wreszcie Damon. Czułam jego spojrzenie na sobie od dłuższego czasu.
- No, a co mam mówić?
- Na przykład możesz powiedzieć… - przerwał, żeby zebrać myśli – Że jestem najprzystojniejszym facetem, jakiego poznałaś albo, że mam fajny tyłek, albo…
- Okej, okej – przerwałam mu – Przecież dobrze wiesz, że to prawda – uniosłam jedną brew.
- No wiesz… Czasami lubię, jak ktoś mi powie jakiś komplement – udawał nieśmiałego – Jesteś piękna – powiedział teraz do mnie.
- Że co proszę? – prychnęłam.
- Powiedziałem, że jesteś piękna. Nie czujesz się trochę dowartościowana?
- No może troszkę… - bąknęłam.
- No widzisz – uśmiechnął się łobuzersko.
W tym momencie wróciła Thailia z butelką Burbonu i szklankami. Postawiła wszystko na stole, a brunet, jako jedyny mężczyzna zajął się rozlewaniem trunku do naczyń. Później usiadł na krześle, pokręcił trochę szklanką, żeby uwolnić bukiet alkoholu, następnie powąchał go, nabierając powietrze głęboko w płuca i westchnął przy tym rozkosznie, a później upił łyka. Wraz z czarownicą przyglądałam się temu z rozbawieniem w oczach, bo jeśli chodziło o alkohol, to wampir zawsze tak się zachowywał. Spojrzałam teraz porozumiewawczo na kobietę i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Damon popatrzył na nas, unosząc jedną brew i nie wiedząc o, co chodzi.
- O co chodzi? – burknął.
Zasłoniłam usta ręką.
- A nic. Nieważne – odparła za mnie Thailia – Wracając do waszej sprawy; Do czego jestem wam potrzebna?
- Poszukujemy pewnego zaklęcia – zaczął Damon.
- Jakiego?
- Chcemy przywrócić pewną osobę do życia, ale zacznę od początku; przyjaciółka Eleny jest wiedźmą z rodu Bennet, praktykuje od bardzo niedawna, a teraz zmarła jej babcia. Nie wiemy dlaczego, lekarze twierdzą, że był to udar mózgu, Bonnie natomiast uważa, że to przez magię…
- Ona sobie z tym nie radzi – wtrąciłam i błagalnie spojrzałam na czarownicę.
- I co chcecie, żebym zrobiła?
- Chcieliśmy zapytać cię, czy nie mogłabyś udzielić jej kilku lekcji? Ona nie potrafi nawet tych najprostszych rzeczy – oznajmił brunet.
- Bardzo proszę – dodałam.
Wiedźma patrzyła to na mnie, to na Damona. Zastanawiała się, co odpowiedzieć, ale po kilkuminutowej ciszy zdecydowała się.
- Zgoda.
- Dziękuję – krzyknęłam z radości.
- Ale…? – zapytał Damon, wychwytując, że nic za darmo.
- Ale mam jeden warunek, a dokładniej nie możecie wskrzesić jej babki.
Mina mi zrzedła. Przecież głównie o to nam chodzi! A ona teraz mówi nam, że nie możemy tego zrobić. Oczy zeszkliły mi się nieco i Damon to zauważył. Uścisnął mocno moją dłoń, dając przy tym znak swojej obecności.
- Dlaczego? – postanowił kontynuować rozmowę.
- Nie można mieszać się w sprawy z tamtego świata. Nasze strony są antagonistyczne. Nie powinniśmy bawić się w Boga, bo komuś innemu może stać się krzywda. Przykro mi.
Wampir starał się rozgryźć wyraz mojej twarzy, ale sprytnie ukryłam swoje emocje. Nie chciałam słuchać tego, co ona mówi, jednak wiedziałam, że ma rację. Najgorsze jest to, że zapewne to ja będę musiała powiedzieć Bonnie o tym, że już nigdy nie zobaczy babci.
Kiwnęłam teraz głową.
- Dobrze – Damon spojrzał na mnie zaskoczony, ale widząc moją postawę przytaknął i nic nie powiedział – Zabierasz się z nami, czy dojedziesz w inny dzień? – zapytałam.
- Jeśli nie macie nic przeciwko, to wolałabym pojechać od razu. Czarownica, która nie potrafi się kontrolować jest bardzo niebezpieczna.
- W porządku.
- W takim razie zbierajmy się, bo dojazd do Mystic Falls zajmie nam z godzinę – zakomunikował Damon i wstał z siedzenia. Ruszyłyśmy za jego przykładem i po chwili wszyscy znajdowaliśmy się w samochodzie.
Droga powrotna wydawała się być dużo dłuższa, być może dlatego, że w samochodzie panowała niezręczna cisza. Jedynie wampir próbował, co jakiś czas nas zagadywać i żartować, ale nie miałam na to ochoty. Pogrążona we własnych myślach i wpatrzona w krajobraz za szybą nie zwracałam na nich uwagi. Chciałam, jak najszybciej wrócić do domu i pójść spać, ale czekała mnie jeszcze długa noc… Po niecałej godzinie jazdy dojechaliśmy pod dom Bonnie. Już trochę się uspokoiłam, więc mogłam opowiedzieć wszystko przyjaciółce. Zadzwoniłam do drzwi, a mulatka po chwili otworzyła. Wiedziałam, że jest zaskoczona pobytem Thaili, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Wejdźcie – powiedziała i wmaszerowaliśmy do środka.

Damon
Dziewczyny rozmawiały w salonie, a ja nie chcąc im przeszkadzać i w sumie nie wiedząc, jak się zachować wyszedłem na ganek i zapaliłem papierosa. Dobrze, że wampiry nie potrafią się uzależnić, chociaż raz z fajkami miałem problem. Teraz palę tylko wtedy, kiedy mnie coś nieźle stresuje. No bo chyba lepiej, żebym wypalił jednego papierosa, raz na jakiś czas, niż kogoś zabił, no nie? Wziąłem głęboki oddech i z rozkoszą poczułem dym papierosowy, który wypełnia moje płuca. Oparłem się o barierkę i rozejrzałem się po osiedlu. Zaczęło się ściemniać i właśnie zapaliły się lampy uliczne. Młoda kobieta biegła ze swoim psem, pewien otyły mężczyzna szedł szybko z walizką w ręku i rozmawiał przez telefon, trójka dzieciaków grała beztrosko w piłkę, a nastolatkowie siedzieli i rozmawiali na ławce.
- Ile bym dał, żeby mieć takie życie, jak oni… - westchnąłem cicho.
- Mieć takie nędzne życie, jak te istoty? Uwierz, nie chciałbyś – usłyszałem głos za sobą.
- Klaus? Co ty tu robisz? – zapytałem zaskoczony.
- Słyszałem, że tu będziesz, a chcę pogadać.
- To nie jest najlepsza pora… - odpowiedziałem – Spotkajmy się o 22 w Grillu.
- W porządku – powiedział i znikł. W tym momencie z domu wyszła Elena.
Miała lekko opuchnięte i czerwone oczy, wiać było, że płakała. Teraz, jednak starała się zgrywać twardą. Jej ciemno brązowe włosy, powiewały delikatnie na wietrze.
- Wszystko okej? – wypaliłem.
- Nie, Damon. Nie jest okej! W ciągu kilku dni moje życie przekręciło się o 180 stopni! – łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Mogłem pomyśleć, zanim zadałem takie idiotyczne pytanie, ale wiedziałem, że jak Elena sobie pokrzyczy, to jej ulży. Okazało się, że nic więcej się nie odezwała, tylko spuściła ręce i zaczęła wpatrywać się w podłogę. Widziałem, że słony płyn kapie na ziemie, tworząc mokrą plamę.
- Eleno… - niepewny jej reakcji zrobiłem pauzę, dziewczyna nie ruszyła się – Ja nie wiem, co mam zrobić, żeby ci pomóc. Nie mogę patrzeć, jak płaczesz.
Szatynka podniosła oczy i przypatrywała mi się uważnie. Zaczęliśmy iść w swoim kierunku i po chwili objąłem ją ramionami. Wtuliła twarz w moją kurtkę i słyszałem, jak głęboko oddycha.
- I tak już dużo zrobiłeś, Damonie. Po prostu bądź i nie odchodź – powiedziała cicho.
- Postaram się – chciałem rozładować ponurą atmosferę, a w konsekwencji Elena rzuciła mi ostre spojrzenie i uderzyła mnie w bok – Au!
- Nie bolało cię, palancie.
- Czy właśnie nazwałaś krwiożerczego i potężnego wampira „palantem”. To nie jest zbyt rozsądne – wymądrzałem się.
- I tak nic mi nie zrobisz – odpowiedziała z cwaniackim uśmiechem.
- Tak? – zapytałem i pocałowałem ją z taką różnicą, że zrobiłem to spontanicznie i na siłę. Zaczęła się trochę wyrywać, ale później się uspokoiła.
- Dupek – powiedziała, kiedy oderwałem się od jej pięknych, soczystych ust. Myślałem, że naprawdę się obraziła, ale nagle wybuchnęła śmiechem.
- Wyglądasz zdecydowanie lepiej, kiedy się uśmiechasz – oznajmiłem, obserwując ją. Dziewczyna nie odpowiedziała – Co z czarownicami?
- Thailia zostanie z nią i będą ćwiczyć. Bonnie ze zrozumieniem przyjęła wieść o babci, aż się zdziwiłam.
- No to chyba dobrze. Teraz powinno być tylko lepiej, chociaż dalej nie wiem, co knuje Stefan… Odwieźć cię do domu?
- Odwieźć? Nie chcesz zostać?
- Może później. Jestem umówiony z Klausem, chciał o czymś pogadać – wzruszyłem ramionami.
- Okej, a nie musisz mnie odwozić. Przecież mam 5 minut drogi – uśmiechnęła się lekko i dała mi buziaka.
- To w porządku. Do zobaczenia później – pożegnałem Elenę i poszedłem do samochodu. Parę minut później byłem już pod Grillem, gdzie zobaczyłem czarnego Chevroleta Impala z 1967 roku. Był to samochód pierwotnego. No nie powiem, ale gość ma gust.
Wszedłem do środka i uderzył mnie dobrze znany zapach alkoholu, który tak uwielbiałem. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu towarzysza. Zastałem go siedzącego z innym mężczyzną. Podszedłem do nich i przywitałem się.
- Damonie, to jest Alarick Saltzman. Będzie uczył historii w tutejszym liceum, a po pracy jest łowcą wampirów – uśmiechnął się Klaus.
- Damon Salvatore – podałem dłoń mężczyźnie – Sam ci powiedział o swoim drugim zawodzie? – zapytałem podejrzliwie.
- Oh, no troszkę mu pomogłem, bo próbował wbić we mnie kołek, ale okazało się, że całkiem fajny z niego gość – poklepał go po plecach i uśmiechnął się łobuzersko.
Usiadłem na krześle i zamówiłem sobie Burbona. Klaus całkiem przypadł mi do gustu. Widziałem w nim cząstkę siebie i myślę, że on będzie po naszej stronie.
- Zahipnotyzowałeś go? – wskazałem głową na Ricka.
- Nie musiałem. Powiedział, że to jednak nie mnie szuka, z resztą, jak usłyszał, że jestem Pierwotnym od razu zrobił się miły. Mam nadzieję, że zostanie w naszej paczce.
- Rick, słuchaj – zacząłem – Masz mocną głowę do alkoholu?
- Tak myślę, codziennie odkąd rzuciła mnie dziewczyna to piję – wzruszył ramionami i wziął łyka trunku.
- To dobrze. Myślę, że będziemy się tu często widywać.
- Zdrowie – wzniósł toast Klaus – Za nową przyjaźń.
Razem z Alarickiem unieśliśmy szklanki i delikatnie stuknęliśmy o inne naczynia, następnie jednym haustem wypiliśmy resztę Burbona. Dopóki siedział z nami łowca wypytywaliśmy go, dlaczego poluje na wampiry. Wytłumaczył nam, że jeden z nas zamienił jego córkę i od tamtej pory jego życie zaczęło się walić. Victoria, uciekła ze swoim chłopakiem, jak się okazało wampirem, później odeszła od niego dziewczyna, zaczął pić, popadł w długi. Próbował wyjść na prostą, czytał w Internecie o takich istotach, jak my. Szukał, jak nas zabić, polować, gdzie żyjemy. I zaczął wymyślać bronie przeciwko wampirom. W dzień był nauczycielem, natomiast w nocy polował, niezbyt często, ale jednak. Nie wychodziło mu to, bo, jak powiedział „kiedy zabija, to męczy go poczucie winy”. Wyznał też, że jesteśmy jedynymi wampirami, z którymi rozmawiał i zmienił trochę stosunek wobec nas. Po udanym wieczorze zakomunikował, że musi już iść, bo jutro czeka go ciężki dzień, a on musi spać, żeby mieć siły. Pożegnaliśmy go i Rick chwiejnym krokiem opuścił lokal.
- Fajny koleś – powiedział Klaus, patrząc za wychodzącym mężczyzną.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – przeszedłem do sedna sprawy.
Pierwotny westchnął ciężko i oparł się łokciami o drewniany stół.
- O Elenie…


!! Czytanie = Komentowanie !!


Aha, jeszcze jedno...  Coś Wam słabo idzie z komentowaniem :c Nie wiem, co się dzieje, ale naprawdę proszę, bo to dużo nie kosztuje, a mi się chce dalej pisać <33 ! 
Kocham i pozdrawiam ;*

15 komentarzy:

  1. Fajnie,że wprowadziłaś Rika ciekawi mnie co knuje Stefan ciekawe co sie dzeję z Lexi skoro Klaus jej nie porwał cieszę się,że Dajmon odnalasł Talię mam nadzeję,że ona pomorze Bonie to wszystko ogarnąć dla czego nie dodałaś mojego głosu na Katrinne w sądze czy zamierzasz wprowadzić do opowiadania Katrinne pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak każdy poprzedni jest super ;P Już nie mogę się doczekać kolejnego . Pozdrawiam ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam! Twoje opowiadanie jest cudowne. Świetny rozdział. I te sceny między Eleną, a Damonem, te rozmowy, nooo poprostu miodzio. :3 Życzę weny i pozdrawiam gorąco. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdzialik. Stefan nadal jest irytujący.Po co kłamie? Co on knuje? Thailia wydaję się być miłą czarownicą,mam nadzieję że pomoże Bonnie. Pojawił się Alaric, co bardzo mnie cieszy:) Klaus jest miły, co jest podejrzane.Ciekawe też dlaczego chce rozmawiać z Damonem o Elenie?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! :) Zaczęłam czytać to dopiero dziś i bardzo mi się spodobało *-*!
    "- Boże, kiedyś słuchało się prawdziwej muzyki, a nie jakiś odkurzaczy! – westchnął Damon." Zakochałam się w tym zdaniu! :P:P Odkurzacze hehe xD Na mój komentarz możesz liczyć od teraz zawszę :) Pozdrawiam!:
    -----------------------------

    Zapraszam również do mnie. Mój blog nie opowiada o Damonie, ale jest go baaardzo dużo. Elena również się znajduję w moim opowiadaniu. Ich wątek jest wpleciony w całą akcję. Wszytko opowiada Camille. Dziewczyna, wampirzyca i nie tylko... Nie jest także hybrydą. Jej dar jest bardziej dziwaczny ;> Ma wiele powiązań z rodziną Salvatoreów jak i Mikelsonów :P Po przyjeździe do MF od razu zdobyła wroga. Czyli Elenę. Sobowtór jest zazdrosny o relacje starszego z braci z Camille. Nie zdradzę kto z kim (możecie się spodziewać, bo jestem Delena na 100% :P). Znajdziecie wiele tajemnic i sekretów. Poznacie bohaterów od nowa. Od mojej perspektywy. Zapraszam serdecznie i czekam na komentarze. Są dla mnie ważne wasze opinię, bo chcę wiedzieć co jest dobrze, a co warto jeszcze zmienić. :)
    --------------------------------
    PS: Zaproszę tu moje czytelniczki shipujące Delene :) :)
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nienawidzę Stefana w Twoim blogu, wybacz. Tzn. w serialu też go nienawidzę, ale tutaj tak kłamie i wgl ! Masakra.
    A w końcu się doczekałam na mojego Alarica <3
    no i trochę dziwnie patrzy się na Klausa w takiej miłej postaci... w sumie to całkiem fajnie.. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na NN (w końcu wena mnie dopadła <3) ! :)
    http://mojahistoriadlaciebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyno...! Wiesz co Ci powiem? W jakieś 15 min przeczytałam wszystkie twoje rozdziały i jestem pod wrażeniem *.* w życiu nie czytałam nic bardziej wspanialszego niż Twoje opowiadanie! <33 Tak cudownie opisujesz Damona i Elenę.. Co to Stefana, nie wypowiadam się, bo nie lubię go na żadnym blogu i w serialu również, wręcz rzekłabym, że nienawidzę.. Ta jego świętobliwość.. Ugh!
    Wracając do Ciebie, jejciu! *__* Masz talent, jaki trudno opisać, myślałaś już, żeby wydać jakąś książkę? Jeśli tak, to zamawiam pierwszy egzemplarz! Nie brak mi po prostu słów.. Mogę dodać, że nie mogę doczekać się następnych rozdziałów, akcji i więcej scen między Damonem, a Eleną :)
    Lądujesz u mnie na liście blogów, które czytam ;D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://the-vampires-love-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Uu, fajnie! Troszkę mnie ten Stefan wkurza, ale to nic! Twoje opowiadanie jest tak wspaniałe, że to jest najmniej istotne. Dziewczyno, pożycz mi swój talent! Masz tylu fanów, że aż pozazdrościć. Czekam na NN i życzę weny:*

    ZAPRASZAM NA NOWEGO OCENIAJĄCO/POLECAJĄCEGO BLOGA!
    www.oceniamy-i-polecamy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do mnie na nowy rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio , masz talent ;P Super rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz talent i świetny sposób pisania, więc będzie ciężko cię ocenić, biorąc pod uwagę fakt, że jestem twoim opowiadaniem zafascynowana. No cóż, może uda mi się być obiektywną. Tu nic nie będę już pisać, wejdź jutro na ocenialnię, gdzie podsumuje ten rozdział i poprzedni ; )
    Przy okazji informuję, że u mnie pojawił się nowy rozdział - http://mikaelsonfamily.blogspot.com/
    +Zostaję twoim obserwatorem, gdyż przez to, że nie powiadamiasz mnie o nowych rozdziałach, to przegapiam je. Teraz będę miała na nie wgląd i postaram się być na bieżąco, o ile czas pozwoli.
    Pozdrawiam i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wejdę na pewno! Jestem bardzo ciekawa oceny no i zobaczymy.
      Przepraszam, że Cię nie powiadamiam, ale mam zawrót głowy... Czasami wgl zapominam, że mam dodać rozdział, a jak już dodam to lecę do książek :/
      Mam nadzieję, że się nie gniewasz :)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  12. Rozdział jest świetny! Stefan coś ukrywa ale nie jestem też pewa zamiarów Klausa..
    Czekam na nowy rozdzial i zapraszam do mnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Okropnie piszesz! Daruj sobie lepiej to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma własne zdanie, ale hejtami z anonima się nie przejmuję :)

      Usuń